Niedaleko pada...
Pamiętam wakacje gdy byliśmy z bratem mali, mama zabierała Nas każdego dnia na zakupy, ja bardzo lubiłam te ciepłe przed południa z wodą z sokiem pitą ze szklanki z której wielu, wielu innych przede mną piło, z papierową torbą pełna czereśni, jedliśmy je po drodze plując, kto dalej pestkami. Zawsze szliśmy na targ po pachnące latem i słońcem warzywa było dobrze bo byliśmy razem. Potem już jako dziesięcioletnia dziewczynka pamiętam jak mama będąc w zaawansowanej ciąży pije cole z butelki, stawaliśmy z bratem koło niej i ciągnąc za te śliczne , sukienki prosiliśmy o łyka, dawała nam po trochu bo twierdziła że to jej bardzo pomaga na zgagę i ja gdy moje dzieciaki nosiłam też opijałam się colą:)
Te wakacje to pierwsze gdy moje pacholęta nie są już na etapie tylko mleko, pampers, nunuś i spać, te wakacje chciałam żeby poczuły jak my, kiedy zwykła czynność zakupów pozostała w mojej pamięci jako piękny czas. Zabieram więc ich pozwalam pluskać się w miejskich fontannach, uczę nazw wszystkich dostępnych warzyw, tłumacze czym różnią się jaja z wolnego chowu od innych, często ciekną nam po rękach lody, często fruwamy na huśtawkach za wysoko, tatko choć zmęczony po pracy ma siłę zabrać nas nad jezioro bo gdy patrzy się na nie, jak oczekują jak odstawiają taniec radości to człowiek myśli, może tez tak będą wspominać te wspólne letnie chwile.
Kocham wakacje :)
OdpowiedzUsuńja także, pozdrawiam :)
Usuńhttp://cristinesart.blogspot.com/2013/07/blog-warty-obejrzenia.html
OdpowiedzUsuń