25 marca 2015

Czasem pomaga

Olo chodzi po domu i powtarza wiersz, a ja  momentalnie myślę o matematyce, tak, tak o matematyce.
Matko i córko jak ja nienawidziłam tego przedmiotu, królowa nauk, phi, ni w ząb ,ni hu hu, nic nie rozumiałam.
Nie pamiętam żadnego nauczyciela z nazwiska, choć polonistów pamiętam bardzo dobrze, ale w liceum naprawdę miałam z matmą problem.
Pani nauczycielka, kobieta duża, rozłożysta nie raz przeglądała dziennik nie mogąc się nadziwić jakim cudem, jak z innych przedmiotów mam tak dobre oceny, w jej ścisłym umyśle nie mogło się to pomieścić.
  Kochałam gdy zaglądała do klasy, po uprzednim oczywiście zapukaniu wicedyra i wołała nas na próby kółka teatralnego, nie dość że się człowiek wyszalał artystycznie, to jeszcze lekcja minęła i to bez konsekwencji.
Razu pewnego, nasza klasa miała przedstawienie mówiłyśmy piękne wiersze, to było bardzo poetyckie, kobiecie takie wzniosłe. Poubierane w sukienki z wiankami na głowach musiałyśmy wyglądać dobrze, w końcu miałyśmy po 16 lat, Lu zasłoniła się koszem z kwiecia i czytała na bezczela swoją rolę, robiła to jednak z taką gracją i polotem że pewnie tylko ja wiedziałam że czyta a nie recytuje.
Ja miałam cudny wiersz, pamiętam go do tej pory, na sali gimnastycznej cała szkoła, w pierwszym rzędzie szacowne grono pedagogiczne i ona, moja senna mara, moja klęska, pani z matematyki.
Burza braw,ukłony, wygłupy w tych kwiecistych sukniach na przerwie, nagle poczułam za plecami czyjąś obecność, odwróciłam  się, za mną stała matematyca, uśmiechała się, nie no padłam, naprawdę szczerzyła do mnie zęby w najbardziej szczery sposób i mówi '' no teraz to wszystko jasne, bo ty jesteś artystka'' tylko tyle a moja historia z tym przedmiotem zmieniła się od tej pory bardzo.
Chyba szalenie zależało jej na zrozumieniu dlaczego? Jak? I ten wiersz, uzmysłowił jej coś o czym nie miała pojęcia.A mnie to bardzo pomogło, bardzo.
może ktoś czyta do dobrej kawy, smacznego

anginowo, można pograć w skaczące czapeczki, tę grę pamiętała moja mama z dzieciństwa

Czy pamiętasz, jak głowę wynurzyłeś z boru,
Aby nazwać mnie Łąką pewnego wieczoru?
Zawołana po imieniu
Raz przejrzałam się w strumieniu -
I odtąd poznam siebie wśród reszty przestworu.

Przyszły do mnie motyle, utrudzone lotem,
Przyszły pszczoły z kadzidłem i mirrą i złotem,
Przyszła sama Nieskończoność,
By popatrzeć w mą zieloność -
Popatrzyła i odejść nie chciała z powrotem...

Kto całował mak w zbożu - nie zazna niedoli!
Trawa z ziemi wyrwana pachnie, lecz nie boli...
Kocham stopy twoje bose,
Że deptały kruchą rosę,
Rozróżniając na oślep chabry od kąkoli.

12 komentarzy:

  1. I widzisz, nawet matematyczny termin miałaś w wierszu :-)
    A jednak, jednak.. :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna historia :P ja mam problem z niemieckim nic kompletnie nie kumam :(
    Zapraszam do mnie http://hopeinmusichim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam o sobie? :>
    Nienawidziłam matmy i nadal nie trawię, a literaturę, poezję, język polski - kocham :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem sama, nie jestem sama, aż zaśpiewałam sobie pod noskiem :) cmoki

      Usuń
  4. Coś Pani dzisiaj rano wspominała o tej matematyce, prawda? Wiadomo, że ja również nienawidzę matmy, human życiem mym. Wiersz naprawdę ciekawy, może kiedyś i ja stanę z wiankiem na głowie, w sukience pięknej i wyrecytuję owe dzieło.

    Buziaki :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna historia :D
    Nienawidzę matematyki, jestem w klasie o profilu humanistycznym, pozdrawiam :*
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. aj żeby tak matematyca to czytała...Ja pamiętam to nazwisko i imię...Henryka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no brawo!!!!! takie piękne imię polskie ach masz Ty pamięć kobito masz, ja chyba wyparcia dokonałam :)

      Usuń