Święty Mikołaj w styczniu? A dlaczego nie :)

Cały grudzień tam jechaliśmy i albo nie pasowało Nam bo nie było śniegu, albo brak czasu.  Tak okres świąteczny minął i czerwony starszy pan miał już nie być na tapecie.
Aż tu mąż każe  się nam zbierać i jedziemy.
W Zatorze mieści się Dinozatorlandia, a przy niej kraina Świętego Mikołaja, dzieciaki już od bramy skakały jak tygryski z Kubusia Puchatka, bo mnóstwo światełek, bo elfy powiedziały im że maja szukać, rozumiecie szukać świętego i fruu one tam nie chodziły tylko biegały.
Całą krainę tworzą chatki a w każdej takiej chatce postacie ze znanych bajek, naprawdę duma nas rozpierała bo Olo co chatka to strzał w dziesiątkę. Hitem był domek baby Jagi z Jasia i Małgosia co pewnie nikogo nie dziwi. Bardzo naszym bączkom do gustu przypadły matrioszki, a mi zaraz przypomniały się te laleczki jak człowiek otwierał i otwierał aż w środeczku ta maleńka była i tak pomyślałam że szkoda że takich nie mamy bo to przecież świetne manualne ćwiczenie to otwieranie.
Gdy dotarliśmy do chatki Mikołaja, dzieci troszkę się speszyły bo przecież jak to już powinien być w Laponii, ale świetnie przeprowadzona rozmowa o tym że u nich był że wie że byli bardzo grzeczni i prosi żeby i w tym roku się starali spowodowała tak szerokie otwarcie ich ocząt że mało nie popękaliśmy z Krzysiem ze śmiechu.
Zjedliśmy też pyszny obiad w restauracji mieszczącej się na terenie ośrodka i cóż pełni wrażeń wróciliśmy do domu, pewnie przyjedziemy tam latem zobaczyć dinozaury

Ps Olek musiał wyrwać dwa mleczaki to taki zabawny widok ten synuś bez jedynek.