Poryczałam sobie dobre kilka minut a potem..... otworzyłam okno, jesienne powietrze jeszcze nie ogrzane słońcem, jeszcze wilgotne od mgieł, poczułam je w nozdrzach.
Podeszłam do lustra, widok opłakany, tusz, kredka, płynęły czarną strużką po policzkach.
Spojrzałam na siebie jeszcze raz i już, poszło, odeszło.
Wyszło, co miało wyjść, trzeba stawiać czoła, być odważnym, ale czasem warto zwyczajnie to co gniecie wypuścić na zewnątrz niech odjedzie,dzieci śmieją się że nie będą piły syropu prawopośladkowego, śmieję się i ja, już ok. Do następnego
Trzymaj się, jesteś dzielna! A płacz pomaga, wymywa wszytko co niedobre i złe :)
OdpowiedzUsuńJa też wierzę w oczyszczającą moc poryczenia sobie
UsuńPłakanie zawsze pomaga! Trzymaj się! <3
OdpowiedzUsuńmybeautifuleveryday.blogspot.com
dzięki Izo buziol
UsuńOdkąd dziecko pojawia się na świecie, matka już nieustannie będzie drżeć o niego. Taki nasz matczyny los.
OdpowiedzUsuńMasz Ci los :-)
UsuńNiestety nie pocieszę Cię, to nie mija, zawsze będziemy się bać o nasze dziecko na każdym kroku. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńTAK wiem, już minęło już działam :)
Usuń