10 lutego 2014

Przywiązanie

Jeszcze jako narzeczeni remontowaliśmy nasze mieszkanko, pamiętam jak mieliśmy burzyć ściankę aby uzyskać jadalnie. Ja przygotowałam się do tego bardzo konkretnie, ładne granatowe ogrodniczki, chustka na głowie idealnie zawiązana, przecież mój przyszły mąż patrzał.
I gdy już podłogi schły strzelały i pachniały drewnem pojechaliśmy po nasz pierwszy mebel, po stół i krzesła. Znacie je bo są wszędzie w wielu knajpach, mieszankach, były tanie i ładne.Pojechaliśmy starym golfem w czwórkę i te wielkie pudło zajęło nam cale wnętrze samochodu, uśmialiśmy się bardzo podczas tej drogi bo tej pory to wspominamy.
Krzyś poskręcał krzesła ustawił stół i już było domowo.
Na tym stole kąpaliśmy nasze dzieci, były na nim plamy po oliwkach wszelkich, nawet na chwile kropelki fioletu, potem wspólne posiłki i wcierane masło, litry wylanych soczków i herbat,  kilka ugryzień i zdrapań widelczykami. Jedno krzesło nie wytrzymało złamało się i wtedy zaczęliśmy myśleć o zmianie, że teraz może taki blat długi bo coraz więcej nas samych i też tych co do nas wpadają, ale jakoś tak  te wspomnienia o tych kolacjach i długich rozmowach. Dokupiliśmy ławę choć w innym odcieniu oddaliła widmo zmiany.
I tak jakoś sobie pomyślałam że może jednak nie zmieniając zmienić coś, mój zdolny mąż przemalował mi te nasze wspomnienie na biało, jeszcze w domu pachnie farbą a jak gdy wchodzę do jadalni wciąż łapie się na tym jak bardzo zaskoczona jestem
Stół jednak jest, ten sam w nowej oprawie

13 komentarzy:

  1. Też tak mam, sentyment do rzeczy "z historią".
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Ostatnio bardzo podobają mi się białe meble.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :)
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczy się starzeją tak jak my, ale faktycznie, wiele z nich szkoda jest wyrzucić od tak. Ja sama przymierzam się do odświeżenia starych mebli - nie aż tak starych, by nie nadać im po prostu nowego, kolorowego wyglądu.

    OdpowiedzUsuń