27 stycznia 2014

Odsłona druga

A na tym piętrze to mieliśmy sąsiadki, na korytarzu obie siedziały i po niemiecku rozmawiały dwie starsze śląskie panie. 
Jedna miała wnuczki które do '' omy'' często przyjeżdżały i bawiliśmy się razem od świtu do zmierzchu. Miała ona satelitę i na tych wszystkich niemieckich kanałach oglądaliśmy reklamy a tam bajkowy świat zagranicznych cukierków i zabawek, my oglądaliśmy reklamy ! Naprawdę z wypiekami na twarzy.
Przybiegliśmy kiedyś do mamy i wołaliśmy że Sylwia ma kanapkę z '' kejzą'' i my też chcemy, i rodzicielka biedna musiała podpytać co to ta  kejza bo dla niej to przecież czarna  magia była, gdy okazało się ze to zwykły ser, czar prysł. 
   Parapety mieliśmy ale żadne tam czerwone, zielone butelkowe ładne, gładkie i ciepłe były, pamiętam ich ciepło gdy zwisaliśmy z okna omy i w przechodniów jajkami rzucaliśmy , mieliśmy tyle sprytu z bratem w sobie żeby nie ze swoich okien rzucać ha.
   I telewizor mieliśmy pewnie wielu z Was już ten okres pamięta, wielgachne skrzynie z takimi czerwonymi podłużnymi guziczkami, toporny włącznik pozwalał komunikować się ze światem, jakoś nie pamiętam żeby kiedykolwiek był problem z przełączeniem na inny pogram zawsze ktoś to zrobił a teraz czasem ciężko po pilot sięgnąć. Choć może to wynikało z tego, że zbyt wiele to tych kanałów nie było i wieczorynka to była wieczorynka jedna jedyna a nie jak dziś, na kanale piątym i sto pięćdziesiątym. 
To niewiarygodne jak na przestrzeni przecież wcale nie tak długiego czasu, tyle zmieniło bo ten telewizor co u nas już kolorową murawę piłkarzom pokazywał, to w pamięci rodziców dopiero ciekawie się jawił, we wsi przez długi lata był jeden i to zarówno u taty jak i mamy.
Ludzie spotykali się na filmach schodzili za chałup i oglądali, dzieci z przodu starsi z tyłu, i po jednym z takich seansów a był to '' King Kong'' tato młody chłopak bał się do domu wracać, pewnie dziś gdyby zobaczył ten obraz którego wtedy się bał, parsknął by śmiechem, ale w tamtym momencie nie było mu do śmiechu.
   I rósł człowiek, do szkoły wielkiej chodził z ogromnymi stołami z piórem i atramentem w piórniku ale to już inna historia. 
 

10 komentarzy:

  1. Miło powspominać. My mieliśmy wypasionego Rubina, który... no cóż spalił był się. Nie było wesoło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzisz sama piszesz wypasionego hahah a gdyby się nie podpalił to co by się wspomniało teraz ?:)

      Usuń
  2. Trochę moja bajka,Sosnowiec,gdzie się wychowałam to część tej wielkiej rodziny miast,który mają swoją magię,czapki sie robiło na Barbórkę i orkiestra rano grała,i syreny wyły,gdy był wypadek.... uwielbiam takie wspominki,robi się błogo i ciepło na sercu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to dziwne bo przecież mało barwne te czasy a człowiek pamięta jako ferie barw i smaków

      Usuń
  3. Wieki całe, a wydawało się, że to jakby wczoraj...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahha dzięki Maryś za te kolejny kamyczek zbliżający mnie do zbierania na botoks, ale jakby się zastanowić to fakt wieki..............

      Usuń
  4. Sylwia to raczej miała klapsznitę:) (uwielbiam to słowo)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no hahahahha dziś miałam wtopę słowną użyłam słowa motyka a to ponoć bardzo, bardzo brzydko

      Usuń
  5. Eh wspomnienia...czasami sama pod nosem się uśmiechnę gdy zobaczę przedmiot, przypominający mi minione czasy ;-) Wtedy wszystko wydawało się takie proste, beztroskie,łatwe...
    Pozdrawiam :-)

    http://mamablogujepl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i dlatego tzreba pielegnowac te od ktorych się uśmiechamy :) i Ja ściskam

      Usuń