Czarne węgielki wodziły po mojej twarzy, a czasem zasypiał ukołysany melodią.
Ta piosenka, jak zaczarowana jakaś w gardle mi więzła, stawała jak ość i nie mogłam, no nie mogłam do końca nigdy, żeby słonych łez nie poczuć.
Rósł, a reakcja na ten utwór zawsze taka sama.
Teraz na szybko, na pamiątkę, na odczarowanie, jest.
Kołysanka dla mojego synka.
Proszę pamiętajcie jestem amatorem i to takie amatorskie z tym gulem w gardle.
Nie jestem pewna, czy to takie amatorskie! Wysłuchałam od początku do końca:)
OdpowiedzUsuńPięknie! Gratuluję :))) Potrafisz.
OdpowiedzUsuńPięknie:)
OdpowiedzUsuńmybeautifuleveryday.blogspot.com