21 listopada 2015

Tańcz

Jakaś powtarzalność w tych listopadach u mnie, bo muzyki zaczynam słuchać więcej, dużo więcej. Każdy wers, każdy dźwięk bardziej trafia. Tańczę sobie w kuchni na zimnych płytkach bo znów zapomniałam kapci kupić,w lustrze w łazience odbija się moja rozśpiewana twarz, i gesty, jak gwiazda estrady ręką zataczam esy floresy, podkreślam słowa.
Balladowo bardzo, taniec więc  nieśpieszny, bujany bardziej niż ''hopsasany'', dzieci patrzą jakby ze zrozumieniem, a może to dla nich zwykły obrazek, taka mama, na zimnych płytkach.
To jest jak ukojenie, wyzwolenie, albo oczyszczenie, wydaje mi się że nasi przodkowie musieli dużo tańczyć, wprowadzać się w trans, wychodzić poza siebie.
A gdy już się powyginam, pokręcę, gdy ostatnie takty wybrzmią, ciepłą woda dłonie obmyje i zawołam tę ekipę moją, żeby mu kluski pomogła kręcić.

1 komentarz: