13 listopada 2013

Z basenowego frontu

Jakiś czas temu pisałam o tym że Olo rozpoczął zajęcia nauki pływania na basenie.
To nie była fanaberia. Chłopak jest zachwycony, stara się być samodzielny, uwielbia tę otoczkę i czepek i okularki.
Grupa ma trenera który taktuje ich poważnie, mają prawdziwą rozgrzewkę i dużo zadań, chwile są na małym basenie po czym udają się na głębiny, patrzenie jak ten mały człowiek zdobywa kolejną umiejętność jest niezastąpiona.
A ja?
A ja siedzę w kawiarence nad basenem, nie sama z przyjaciółką, jej synek także chodzi na te zajęcie.
Jest kawa z bitą śmietaną, i ciacho czy deserek na który kusze moja Agę a ona marszczy nos że niby nie je takich rzeczy, jednym gestem odsuwa go siebie by kolejnym przysunąć blisko.
Ciesze się że to tak mu siadło, że jest taki dzielny i w czerwcu gdy pojedziemy nad jezioro będzie ścigał się z tatą  nie udając że pływa, tylko robiąc to naprawdę.

9 komentarzy:

  1. Gratulacje dla Olo. Basen i pływanie to świetna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. nominowałam Cię do Versatile Blogger Award :) zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas szkoła pływania jest dedykowana od 3 lat, musimy jeszcze trochę odczekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No my też czekaliśmy na taką jego gotowość i te 6 lat to tak optymalnie

      Usuń
  4. I te deserki tylko z Tobą tak bardzo mi smakują, bo przecież 'ja nie jem takich rzeczy':) love you forever!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny pomysł z basenem. Pewnie w przyszłości go wykorzystam dla Synka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń