30 kwietnia 2015

Z dołu do góry

Wczoraj mogłam nosem po podłodze szorować, taki to był dzień z pochyloną głową.
Opuściłam ją nad ludźmi wkoło, natłok informacji niestety negatywnych doprowadził mnie na ścieżki rozważań których wcale poczynić nie chciałam.
A dziś rano poczta, paczuszka, dość ciężka, kształtna, twarda, niespodziewajka taka.
Rozszarpałam papier i zobaczyłam dwie pachnące nowiutkie książeczki, w środku dedykacje dla moich dzieci, takie piękne osobiste dość, jak mi miód to w serce i wiarę w ludzi dało znów, szklankę do pełna napełniło.
A było to tak, że jakiś czas temu napisałam do wydawnictwa, że kochamy Basie, kto nas czyta ten wie bo post o niej był.
I ja chcąc dzieciom dowód dostarczyć że te piękne książki ktoś pisze, ktoś ilustruje, ze można taką wyobraźnie i poczucie humoru posiadać, poprosiłam o autograf dla nich.
O nic więc, lub o aż tyle, o autograf.
A tu?
Ogromną mocą mnie to naładowało, czekałam na dzieci żeby im opowiedzieć co mi się przydarzyło, co się im przydarzyło, Olkowi ,jak powiedział opadła szczena, a Hanicia popiskiwała, że o modzie, że Panie wypisały, tatuaże dały, dla niej! dla niej!
Bardzo dziękujemy za gest, słowność i akurat tak się zbiegło, że za coś więcej.






7 komentarzy: